pomysł na ten artykuł wpadł mi niedawno do głowy, w gruncie rzeczy piszę go po to, aby nie zapomnieć żadnego kroku pielęgnacji włosów. A więc zaczynam od początku, od podstaw.
4. Chociaż raz w miesiącu przeprowadzić przegląd końcówek włosów i pojedynczo poobcinać rozdwojone końcówki włosów. Gdy włosy się zaczną strzępić, koniecznie wyrównać wszystkie końcówki, maksymalnie obcinając 1-2 cm.
5. Przeprowadzić do końca kurację dziesięcioma ampułkami Radical. (Oczywiście recenzja będzie, ale to już dopiero pod koniec lutego.)
8. Na pewno zdecyduję się na inną wcierkę do włosów, możliwości jest wiele, np. napary: liść laurowy, czarnuszka, kozieradka, skrzyp, pokrzywa, drożdże, niecierpek, sok z rzepy. Na rynku kosmetycznym również jest wiele propozycji: ampułki Joanna rzepa, Placenta Mil Mil, odżywki Seboravit, Radical, Jantar. W ostateczności, gdy mi nic nie pomoże to kupię ampułki Vichy, ale to już o wiele droższa inwestycja.
9. Nie zamierzam w dalszym ciągu używać suszarki, prostownicy, lokówki oraz preparatów do stylizacji włosów, oprócz naturalnego hydrolatu.
To wszystko, więcej nie mam planów związanych z pielęgnacją włosów.
A czy ktoś podjął się zrobienia maści kasztanowej z ubiegłorocznych kasztanów? Maceraty powinny być już dawno gotowe, jeśli ktoś robi metodą na zimno. Ja dwie jesienie temu nastawiłam macerat, lecz ciągle zapominałam zrobić z niego maść, ciągle mi to wypadało z głowy, aż minął ponad rok, macerat tak mocno się naciągnął, aż olej zbrązowiał, wcale się nie zepsuł, słoik był dobrze dokręcony. Za to maść, która z niego wyszła - miód malina! Zaraz po posmarowaniu nóg długotrwałe uczucie ulgi. Po prostu super. Dla przypomnienia, przepis na maść kasztanową - tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz